Weekend , kolejny powód do radości. Razem ze znajomymi
postanowiliśmy wybrać się nad morze. Wreszcie spędzę trochę czasu z moim
chłopakiem- Arkiem i najbliższymi przyjaciółmi. W szkole nie miałam ochoty już
siedzieć , oceny wystawione , nuda. Mała walizka już w domu czekała ,a ja tylko
wpatrywałam się w przesuwające wskazówki w zegarku , sekunda za sekundą ,
minuta za minutą. Dzwonki budziły mnie z transu. Oglądanie po raz setny starego
filmu , który nauczycielka nam włączała. Pod nosem mówiła prawie każdą kwestię
postaci ,ale znudziło mi się szybko. Znalazłam sobie lepsze zajęcie.
Wpatrywałam się przez okno na ulicę, tam się chociaż coś działo. Jeździły
samochody , ludzie się przemieszczali. Poczułam czyjś dotyk. Spojrzałam w bok.
-Co jest?
-To chyba powinnam o
to zapytać. Motyl co się dzieje?
-Mi nic nie jest Ola , każdy ma swoje ciche dni i ja właśnie
to przechodzę , nie przejmuj się- posłałam jej delikatny uśmiech , objęła mnie
ramieniem. Ja znów weszłam w wir przemyśleń. Byłam zdziwiona ,że rodzice
pozwolili mi jechać , może dla tego ,że znali dobrze Arka , czy może ,że
jechała moja kuzynka. Gdy zadzwonił dzwonek wstałam z krzesła przeciągając się
leniwie. Zmęczyło mnie to ciągłe siedzenie. Spojrzałam na zegarek , 13:22.
Pokręciłam nosem. Pchnęłam duże oszklone drzwi , wyszłam na świeże powietrze.
Sukienkę podwiewa delikatnie wiatr , nerwowo przyklepuję ją do ud. Przeszłam
przez bramę szkoły żegnając się z nią na cały weekend. Kilka ruchliwych ulic
zatłoczonych przez samochody i byłam przy swoim
bloku. Na ławce siedział o kilkadziesiąt centymetrów wyższy blondyn z
okularami przeciw słonecznymi na nosie , uśmiechnęłam się. Stanęłam przed nim z
rękoma na biodrach.
-Cześć śliczna , co tam? Dawno się nie widzieliśmy- wstał i
ucałował mój policzek. Ściągnął okulary z oczu.
-Witaj Aruś , umierałam z tęsknoty do ciebie- zarzuciłam
ręce na szyję chłopaka i zaśmiałam się, wpił się w moje czerwone usta. Minęło
gdzieś kilka minut. Zamruczałam , gdy oderwaliśmy się od siebie.
-Brakowała mi tego- stwierdził umazany na ustach i jej
okolicach od mojej szminki. Zachichotałam pod nosem. Wyciągnęłam chusteczkę z
torebki i zaczęłam ją ścierać.
-Brudasek , nie uczysz się na swoich błędach- zaśmiałam się
, przejechał palcami w z dłuż kręgosłupa , przeszły mnie delikatne ciarki.
Chciał dalej się całować ,ale to przechytrzyłam.
-Koniec tych czułości- spojrzałam na niego.
-Nigdy się tobą nie nacieszę- wyburczał spod nosa.
-Masz na to cały weekend ,a teraz chodź- wyplątałam się z
jego objęć. Westchnął ciężko.
-Chodź ,proszę- pociągnęłam go za rękaw koszuli. Wreszcie
się ruszył , posłałam mu słodki uśmiech i wciągnęłam do klatki. Pierwsze piętro
, drugie i nareszcie trzecie. Wyszukałam klucze w torebce , włożyłam do zamka.
Pierwsze drzwi dwa przekręcenia , w drugich trzy. Od wejścia czerwony pokój.
-Mój pokój czy salon?
-Twój
-To zostań , ja raz wrócę- powiedziałam i zniknęłam w głębi
domu. Ściągnęłam koturny i poszłam do
kuchni. Stanęłam przy blacie i wyjrzałam przez okno. Gówniary paliły papierosy
po kryjomu. Co im to daje? Szpan? Poczucie dorosłości?. Westchnęłam i na chwilę
przymknęłam oczy. Napiłam się nie gazowanej wody , zajrzałam do lodówki.
Podrapałam się po głowie.
-Jesteś głodny?- krzyknęłam do chłopaka.
-Nie!
-Jak nie to nie ,a ja sobie zjem- powiedziałam sama do
siebie. Z lodówki wyciągnęłam pomidora i twarożek ,a bułkę z chlebaka.
Rozkroiłam ją nad zlewem. Zaczęłam ją artystycznie smarować. Potem kroić
pomidora po ,którym moje palce były całe mokre od soku warzywa. Usłyszałam
kroki i mocny , pewny dotyk.
-Och Arek , wiedziałam ,że to ty –Objął mnie w pasie. Jego
jedna z dłoni powędrowałam po kawałek pomidora i wziął go do ust. Zamruczał do
mojego ucha nieświadomie. Zachichotałam pod nosem.
-Dobre? Prawda?
-No jasne ,że tak- odpowiedział. Położyłam po dwa plasterki
pomidora na części bułki. Posypałam sól i pieprz. Nalałam sobie soku do kubka.
-A picia chcesz?
-Jasne- jak poprosił , tak zrobiłam i dałam mu napój.
Wzięłam swój posiłek i ruszyłam do swojego pokoju , za mną dreptał Arek. On
położył się na czerwono-czarnej pościeli ,a ja usiadłam na obrotowym krześle.
Wzięłam gryz , potem kolejny aż zjadłam jedną
połówkę. Muzyka grała cicho , pewnie włączył ją wcześniej. Przyglądałam
mu się , każdemu jego ruchowi. Nie zauważał tego , czytał jedną z moich gazet.
-Cieszę się ,że spędzimy ze sobą więcej czasu- przerwałam
głuchą ciszę , podniósł wzrok. Posłałam mu jeden ze swoich uśmiechów.
-Ja też , trochę wina mojej szkoły…i twojej też , przecież
chcemy mieć dobre wykształcenie. Od września zaczniemy się przygotowywać do
matury , ja chcę pójść tą inżynierię
budownictwa- przytaknęłam mu i zaczęłam jeść druga część bułki. Wbił wzrok w
czasopismo. Zauważyłam w jego twarzy
zmiany , stały się bardziej męskie. Może to technikum go zmieniło?
-Ponad pół roku ciężkiej pracy ,ale i tak zaczynam się boję-
powiedziałam z pełną buzią. Zaśmiał się.
-Nie masz się czego bać , jak ja się nie boję to ty też nie
powinnaś…-naszą rozmowę przerwał telefon Arka. Wyciągnął go jak oparzony.
-Tak?
-…
-Hej. Tak , za chwilę
-…
-Spokojnie , czekajcie na nas
-…
-No to się trzymajcie
Spojrzał na mnie ,a ja na niego.
-Czas na nas- powiedział , pokiwałam głową , wzięłam naczynia i wyniosłam do
kuchni. Po chwili płukałam zęby płynem i byłam gotowa do wyjścia. Przełożyłam
torebkę przez ramię , okulary przeciwsłoneczne na głowie i walizka w dłoń.
Wyjechałam z nią z mieszkania , zamknęłam drzwi na klucz. Chciałam wziąć
walizkę i znieść ,ale chłopak mnie przechytrzył.
-Ale to nie jest ciężkie , ej no Arek- zaczęłam marudzić z
nie tęgą miną.
-Przestaniesz jęczeć?- spytał schodząc ze schodów.
Naburmuszyłam się , szłam tuż za nim jak cień. Stanęliśmy przy volkswagenie
kombi. Wsadził moją walizkę do bagażnika. Usiadłam na miejscu pasażera. Okulary
wsunęłam na nos. Po chwili usiadł na miejscu kierowcy , dotknął mojego kolana.
-Jesteś zła?
-W sumie to nie- spojrzałam na niego
-Kochanie ja przecież nie jestem malutka i słabiutka , chcę
coś czasem sama zrobić.
-Ale zrozum i mnie , zostałem tak wychowany i nic tego nie
zmieni ,a do tego zawsze będziesz dla mnie malutka- musnął moja szyję , mój
wyraz twarzy zrobił się łagodniejszy. No tak nie powinno naruszać się ega
faceta ,a tym bardziej swojego. Odpalił
samochód i ruszył wolno z parkingu. Wyjechaliśmy na główne ulice miasta. W
ciszy jechaliśmy przez pół miasta po znajomych. Oparłam rękę na oknie.
Przymknęłam powieki , byłam zmęczona. Zatrzymaliśmy się na osiedlu domków
kasztanowym. Żółty dom , nie za mały , nie za duży. Wyszły dwie postacie.
Chłopak i dziewczyna czyli moja kuzynka.
Zapakowali się do samochodu z pomocą Arka. Wsiedli.
-Cześć Motyl- przywitali się chórem
-Witam , witam i o zdrowie pytam- zaśmiałam się i pomachałam
do nich. Ściągnęłam buty i usiadłam po turecku.
„ Cały czas nie mogę
uwierzyć w to co się dzieje. Czy to jawa ? Czy to sen? Muszę się
uszczypnąć…Auć…To jest jednak prawda. Widzę ich uśmiech na twarzach , jeden
jest dla mnie najważniejszy. Chciałabym go częściej widywać ,ale każde z nas
chce jak najlepiej. Chcę by było wyjątkowo. Chcę by było radośnie”
W ciągu pół godziny
wyjechaliśmy z miasta na autostradę. Słyszałam ich rozmowy , nie chciało mi się
nic mówić , nawet ust otworzyć. Z minuty na minutę zasypiałam. Ich rozmowy mi
nie przeszkadzały ,a bardziej usypiały. Zasnęłam. Czułam każdy ruch samochodu.
Był to może pół sen. Coś zaczęło mnie ciągać. Podniosłam jedną powiekę.
-Hm?
-Wstawaj , już prawie jesteśmy- zobaczyłam nad sobą Martę.
Rozejrzałam się , byłyśmy same w samochodzie , płynęłyśmy promem do Świnoujścia
,a w sumie nawet w nim byliśmy. Poprawiłam się.
-Dzięki za pobudkę- wystawiła do mnie język , delikatnie uderzyłam
ją w ramię i uśmiechnęłam się. Postanowiłam poobserwować co się dzieje.
Przeszłam między samochodami , gdzie siedzieli ludzie. Oparłam się o barierkę ,
przyglądałam się falującej wodzie. Po chwili obróciłam się. Dotknęłam dłonią swojego czoła. Ciepłe. Moja sukienka
zaczęła się unosić w górę , zachichotałam pod nosem i zaczęłam przytrzymywać ją
by nie pokazała za dużo. Zobaczyłam między samochodami kobietę z aparatem.
Uśmiechałam się do mnie , chyba jej zdjęcie wyszło. Cieszyło mnie ,że coraz więcej
osób się tym interesuje , zachwyca. Spoglądałam na ludzi. Chodzili między
samochodami jak zagubione samotne dusze przemierzające labirynt bez końca.
Oparłam się plecami o barierkę i odchyliłam się ,że ręce i głowa wystawały poza
burtę. Przymknęłam powieki. Podmuchy wiatru rozwiewały mi włosy i muskały twarz
. Słyszałam rozmowy ludzi , pracujące silniki , obijające się fale o prom.
Otworzyłam oczy , słońce raziło , ale można było dostrzec ,że niebo było prawie
opustoszałe przez chmury. Wyglądało w sumie jak niebieska wchodząca w szafir
płachta z białymi plamami. Lada chwila mieliśmy już przybijać do brzegu.
Pospiesznie poszłam do samochodu. Wszyscy już siedzieli.
-Nareszcie Motyl- usłyszałam za sobą , przewróciłam oczyma.
Oczarowałam ich swoim promiennym wyrazem twarzy. Spojrzeli po sobie i wzruszyli
ramionami. Powoli czułam klimat nadchodzącej zabawy i luzu. Dobiliśmy do brzegu
, samochody zaczęły wolno zjeżdżać z promu , musieliśmy się wbić ten cały tłum.
Wszyscy się spieszyli ,żeby jak najszybciej być jakby był to wyścig. Spojrzałam
na wycieraczkę gdzie leżały moje buty , po chwili na swoje brudne stopy.
Zaczęłam się śmiać sama do siebie cmokając.
-Przyjechała wieś nad morze , jakby widziała je pierwszy
raz- mruknęłam pod nosem. Czułam ich wzrok na sobie , nie chciałam znać ich
myśli na swój temat ,bo mogły by być porażające. Przyglądałam się co się dzieje
w przedniej szybie…Las , samochody, ludzie… Potem bloki, kamienice , ulice i
znów ludzie. Minęliśmy kilka zatłoczonych ulic. Nie dziwię ,że było tylu turystów
, jest taka piękna pogoda. Duży biały budynek , coś na kształt kamienicy.
Wysiedliśmy wszyscy. Uśmiechnęłam się na tą ciszę jaka tu panowała. Wdech
czystego morskiego powietrza odurzył mnie. Mężczyźni wzięli nasze bagaże ,a my
przed nimi otwierałyśmy drzwi śmiejąc się z nich. Mieszkanie ciotki przyjaciela
Arka , która wyjechała wraz z mężem na tropiki. Wszystko wysprzątane , niezbyt
nowocześnie ,ale kogo to obchodzi? Ważne jest by można było się położyć.
Dostaliśmy z moim chłopakiem sypialnię
właścicielki. Tapetowane ściany , kilka ciemno brązowych szafek i duże łóżko ,
a raczej łoże. Usiadłam na nim i pogładziłam dłonią kolorową pościel. Blondynek
kucnął przy mnie opierając się o moje kolana.
-Coś się stało?
-Nie. Po prostu nie mogę uwierzyć ,że tu jestem…razem z
Tobą- wyszeptałam i zmierzwiłam jego blond czuprynkę włosy. Zamruczał. Nasze twarze powoli się do
siebie zbliżały , były niebezpiecznie blisko.
-Ej , co tu się dzieje? –zobaczyłam wychylające się dwie
głowy zza drzwi. Odskoczyliśmy od siebie zaskoczeni. Spojrzeliśmy na nich z
pogardą na nich. A oni? Perfidnie się
uśmiechnęli i weszli do pomieszczenia. Arek się podniósł.
-Nie wasz interes. Sio , chcemy trochę prywatności-
odpowiedział blondyn. Usłyszeliśmy od nich śmiech , już czułam co sobie wyobrażają.
-Nawet sobie niczego nie myślcie
-Ja w ogóle nie myślę- zabawny ton Pawła. Uniosłam jedną z
brwi do góry i wykrzywiłam usta. Arek pokręcił głową śmiejąc się pod nosem. Tak
samo jak Marta. Paweł zrobił minę małego obrażonego dzieciaczka , śmiech
podwyższył się o kilka tonów.
-To nie jest śmieszne
-No tak , naprawdę nie
jest
-Dobra chodźcie chłopaki , nie będziemy im przeszkadzać-
ciemnowłosa dziewczyna uderzyła chłopaków w ramiona i wypchnęła ich z pokoju.
Po chwili wychyliła znów głowę do sypialni i pokazał kciuki do góry z szerokim
uśmiechem.
-Na pewno to będzie seks- usłyszeliśmy stłumiony głos gdzieś
w głębi mieszkania. Po chwili błoga cisza. Posłaliśmy sobie uśmiechy. Chłopak
objął mnie w tali , poruszył zabawnie brwiami.
-Może powinniśmy dokończyć co zaczęliśmy?
-Mam to samo zdanie na ten temat słoneczko
-Od kiedy mówisz na mnie słoneczko Aruś- pchnęłam go na
łóżko i położyłam się tuż obok niego. Przymknęłam powieki to było silniejsze
ode mnie. Można było na pierwszy rzut oka pomyśleć ,że jestem śpiochem ,ale to
w pewnym sensie prawda. Tego dnia już drugi raz robiłam sobie drzemkę. Blondyn
zbliżał do mnie swoje usta ,ale gdy usłyszał już płytszy oddech niż zwykle sam
przytulił się do podusi i zasnął.
Nie naoliwione drzwi zaskrzypiały ,że aż można było usłyszeć
pisk ze zdwojoną siła w uszach. Nikt nie drgnął. Piękny zapach roznosił się po
kuchni ,a potem wymknął się do innych pomieszczeń. Ciche kroki w stronę sprawcy
zbudzenia ze snu. Polowanie na niego ,a może raczej na nią.
-Mam Cię-mruknęłam łapiąc kawałek pizzy. Podstawowy posiłek
nastolatków na samotnych wakacjach bez rodziców. Fast Food’y , to jest to co
większości młodzi lubią. Rozkoszowałam się smakiem posiłku dawno nie jedzonego.
Nikt nie musiał mi przeszkadzać , nawet nikogo nie było. Nikt mnie nie
zauważył.
Zimny piasek nieprzyjemnie układał się pod stopami. Ciężkie
kroki. Z daleka można było dostrzec oświetlone molo. Trochę wcześniej mieniący
się różnymi kolorami oszklony bar Carlsberga. Przede mną szli wszyscy.
Wygłupiali się , śmiali. Uśmiechałam się rozmarzona na to wszystko co się
dzieje wokół mnie. Nie było to chyba za dobry moment na rozmyślanie i uciekanie
nimi gdzieś dalej. Nigdy nie byłam skora do zwierzania się. Gdy nie
wytrzymywałam wyburzałam jak wulkan i rzucałam lawą na prawo czy lewo.
Spojrzałam w stronę wody. Słońce już schowało się ,a fale były spokojne jak
nigdy. Morze i niebo wyglądały dzisiaj bliźniaczki , oby dwie granatowe i
świecące.
Widziałam te uśmiechy i szepty za sobą. Większości to
odpicowani faceci ,a raczej męskie dziewczyny i ich towarzyszki ,których nie
będę oceniać ,bo nie warto. Ja mając kilogram makijażu wyglądałabym naturalniej
niż oni. Może mi właśnie tego zazdrościli? Albo nie są pewni siebie. Nigdy nie
byłam zwykłą dziewczyną , zawsze głupi przypadkiem byłam w centrum uwagi. Czy
ja to wina? Moja ,że jestem po prostu sobą? Czy może jeszcze mojego wyglądu?
Cholera ich wie! Na pewno nie będę zdesperowaną Bridget Jones!
Złapał mnie delikatnie w pasie , prawie nie odczuwalnie i
wtulił się w moje plecy. Dzięki niemu przeszła mnie fala gorąca. Wciągnęłam do
swoich nozdrzy powietrze, morskie powietrze. Podrażniło je.
-Na zdrowie ,że ci mordy nie urwało- usłyszałam śmiech Paweł,
przyjaciela Arka. Zaraz po swoim kichnięciu. Zaśmiałam się.
-Żebym Ci ja zaraz tej pięknej mordki nie obiła
-Ty , Arek słyszałeś. Waleczna ci się trafiła- wszyscy wybuchnęliśmy
śmiechem. Tak , Paweł znam tyle ile swojego chłopaka. Był od kiedy go pamiętam
animatorem zabaw dla nas , więc i tym razem zdaliśmy się na niego. On tylko znał
tą okolicę. Knajpką w której mieliśmy spędzić wieczór okazała się by po drugiej
stronie mola.
Klub młodzieżowy. Głośna muzyka. Parkiet pełen spoconych
nastolatków. Niektórzy powinni zakończyć swój pobyt w tym miejscu. Zajęliśmy
lożę na piętrze , widzieliśmy wszystko gołym okiem. Każdy z nas zamówił trunek.
Zasmakowaliśmy naszych zamówień i poszliśmy potańczyć noc jeszcze młoda. Dj
zapodawał do głośników jakieś zremiksowane wersje radiowych hitów. Bawiłam się
świetnie choć nie miałam ochoty na takiej miejsce ,ale dało się wytrzymać.
Postanowiłam ignorować klimat gównarzerskiej zabawy. Prochy czy inne rzeczy.
Dziękuję , dobranoc.